Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
włos.
Dopiero teraz poczuł kłucie w łydce. Pochylił się. Jednym szarpnięciem wyrwał kawałek gałązki, który wrósł już w jego ciało. Podniósł pięść do oczu. Na dłoni, wilgotnej od krwi człowieka i posoki potwora, leżał suchy jak wiór patyczek, który na oczach Dorona rozkruszył się i rozpadł.
Mężczyzna kucnął.
- Dzięki ci, siostrzyczko, dzięki...
Pogładził martwe gałązki palcami, ustami dotknął zeschłych listków. Wreszcie, oddawszy cześć swej wybawicielce, podniósł się, wyprostował. Chwilę jeszcze patrzył na cielsko tołpawy, w końcu chwycił tobołek, karoggę i ruszył dalej.
*
Powietrze było lepkie i szare. Woń zbutwiałego drewna, stęchłych liści i szlamu mieszała się z odorem gazów wydobywających się
włos.<br>Dopiero teraz poczuł kłucie w łydce. Pochylił się. Jednym szarpnięciem wyrwał kawałek gałązki, który wrósł już w jego ciało. Podniósł pięść do oczu. Na dłoni, wilgotnej od krwi człowieka i posoki potwora, leżał suchy jak wiór patyczek, który na oczach Dorona rozkruszył się i rozpadł.<br>Mężczyzna kucnął.<br>- Dzięki ci, siostrzyczko, dzięki...<br>Pogładził martwe gałązki palcami, ustami dotknął zeschłych listków. Wreszcie, oddawszy cześć swej wybawicielce, podniósł się, wyprostował. Chwilę jeszcze patrzył na cielsko tołpawy, w końcu chwycił tobołek, &lt;orig&gt;karoggę&lt;/&gt; i ruszył dalej.<br>*<br>Powietrze było lepkie i szare. Woń zbutwiałego drewna, stęchłych liści i szlamu mieszała się z odorem gazów wydobywających się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego