napisała do Andrzeja długi list, odpisał jej. Nic się nie zmieniło. Jej wyjazd przejął go smutkiem, tęskni, czeka, kiedy się będą mogli zobaczyć. Już niedługo, pomyślała, przecież to połowa czerwca. Umówiła się z ciocią Eweliną, że jak Andrzej przyjedzie do niej w lipcu, wpadną do Białowieży na kilka dni. Ten siwy pan, mąż cioci, czy raczej przyjaciel, mieszkał teraz właśnie w Białowieży. Po krachu z cegielnią ciocia wróciła do Warszawy, a on się zaszył w Puszczy Białowieskiej. Był chyba jakimś strażnikiem od lasu czy zwierząt. Ciocia jeździła tam do niego na całe lato. Właśnie powinna Andrzejowi o niej napisać. Boże! Nie