Każdy samotny żeglarz ma swego kota. Niekoniecznie dachowca czy burmańskiego. Kota pod czaszką, mola, czyli robaka, co gryzie, chandrę, cniandrę czy wyandrę.<br> Najlepiej widać to, gdy taki zabierze się do pisania. Mozoląc się nad "Samotnymi rejsami" - historią samotnego żreglarstwa - przeczytałem chyba wszystko, co napisali. Wydaje mi się, że można by sklasyfikować samotnych żeglarzy według klucza opartego na ich widzeniu rejsu:<br> Grupa pierwsza - bohaterska. Z dumą straszną: "Zwyciężyłem, pokonałem, żeglowałem". Przykłady: Gerbault, Chichester, Carozzo.<br> Grupa druga - skromni. Rejs to drobnostka. Ocean - strumyczek. Wszystko cacy. Ale w podtekście czytelnik rozumie, że trzeba nie byle kogo, by wszystko było taką kaszką manną. Przykłady: Slocum