W pewnym momencie ojciec krzyknął do mnie poprzez grad kopyt, trzask<br>rozlatującego się wozu, huk kół na wybojach:<br> - Trzymaj się!<br> Po czym podniósł się, złapał porządnie lejce, że o mało nie zerwał<br>koniowi pyska, batem zagarnął powietrze raz i drugi, ale koń przeczuł,<br>że szykuje się ojciec do uczty, bo skoczył nagle, aż się wóz od ziemi<br>oderwał, i zaczął przed nami uciekać. A w ojcu radość kipiała, lecz<br>czekał, jeszcze czekał, tylko mocniej się wsparł o lejce, o wyciągnięty<br>ponad pola łeb konia, aby go nie zniosło, i płakał z wiatru jak ze<br>szczęścia. Nigdy w życiu nie kochał tak