po żuchwy, ogon siwej brody w kołnierzu, w sinym przecięciu ostre, czarne oczy.<br>- Jak to dobrze, że taki mały jesteś, Kweller. Skryć się możesz z powodzeniem nawet pod dzieżą chlebową.<br>Ksiądz Bańczycki spojrzał za siebie.<br>Parobek niósł w objęciu wiązkę koniczyny.<br>Podszedł do drzwi stajennych, noskiem buta odrzucił skobel i skoczył za próg.<br>- Dziecko jest jeszcze mniejsze - zaświszczał chrypką Kweller. - Tak.<br>Dziecko jest jeszcze mniejsze.<br>A kiedy go synowa urodziła? - Jeszcze przed Siewną.<br>Dziś urodziła, a jutro ją zabili.<br>Kweller oderwał czarnym paznokciem trzaskę, przełamał na dwie części, pokazał księdzu.<br>- Tyle żeby był skręcił lufę na lewo, byłaby żyła. - O, Materdea