z domu. Potem on przeprowadził się na stałe do Warszawy, dostał świetną pracę, wynajął mieszkanie i mój koszmar się rozpoczął. Zaczął wykańczać mnie psychicznie, bo o wszystko miał pretensje. Nie podobała mu się moja rodzina, przyjaciele, moje miasto. Zawsze byłam twardo stąpającą po ziemi realistką, ale on potrafił mnie tak skołować, że naprawdę myślałam, że wszystkie awantury są z mojego powodu. Potem mnie przepraszał i po wielu dniach nieszczęścia następowała godzina szczęścia. A ja pamiętałam o tej jednej godzinie radości i sądziłam, że warto było tylko dla niej to wszystko znosić. <br>Grzegorz, narzeczony Agaty, zdawał sobie sprawę z tego, że ma