w dusznym pokoju. Pocałunki, szepty i nieco dalej inkwizytorska twarz babki. Potem wnoszą podarunki, koń na biegunach, z rozdętymi chrapami. Kiedyż będzie mógł go dosiąść, pewnie niedługo, bowiem choroba już minęła, poszła sobie precz. Wiele, wiele innych rzeczy. Cymbałki. Drewniane kawałeczki do ustawiania różnych rzeczy. O, szczęście.<br>Lucjan przeszedł Świętokrzyską, skręcił w Mazowiecką i wszedł do "Ziemiańskiej". Przeszedł salę i znalazł się w wypełnionym ogródku. Stąpał po żwirze, szukając wzrokiem znajomych twarzy. W kącie, pod drzewkiem, siedział komplet. Olafowie, Dziadzia, Wermel, Brocki, Turkowski i Paczyński. Powitano Lucjana wesoło. Usiadł między Olafową a Wermelem. Omawiano ostatni wypadek z Wolicą.<br>Wermel mówił patetycznie