naokoło, szczęśliwa, że znowu widzę tak wiele kolorów, że znowu zaczynam się uśmiechać, i nagle zobaczyłam scenę z jakiegoś zwariowanego filmu, <page nr=123> tak tragiczna, że niemal śmieszna. Zobaczyłam idącego z przeciwka Starego Sępa - szedł i obstukiwał krawężnik biała laska, a przed sobą pchał wózek inwalidzki z kimś, z kobieta, o ciele skręconym w koszmarny supeł, z twarzą sztywna, nieruchoma, z rękami chudymi jak patyki, opartymi na specjalnych uchwytach. Szli powoli, badając każdy kamień, każdy słupek, jak jakiś czarny sen odtwarzany w zwolnionym tempie. Szli metodycznie, bez pośpiechu, z rozwaga, jak alpiniści pokonujący lodową ścianę...<br>A więc on jest ślepy...<br>Co to za