ośmielić parobka, przystąpił od razu do kontrofensywy: coraz usilniej kaprysił, przebredzał, zatrudniał swymi zachciankami służbę, opowiadając "jak to swojego czasu z księciem Sewerynem polował na bażanty" albo też o "fryzjerze z hotelu ťBristolŤ, najlepszym z fryzjerów, z jakimi miał kiedykolwiek do czynienia" (F 218). Mówiąc krótko, mnożył znaki pańskości... Gwałt, skryty jakby w tych znakach, wybucha jawnie w scenie, w której Konstanty bije po gębie parobka: "waląc i wywalając parobka siebie chce przeforsować, siebie, nie srebro ani majątek, lecz siebie" (F 243). Trudno jaśniej wskazać pragmatyczną funkcję "formy"... Ale na tym Gombrowiczowskim teatrum wszyscy się właściwie stale pchają i przepychają... Każdy