ruchami nadzwyczaj spokojnymi, pedantycznie rozwijał kłębki przewodów zakończonych płaskimi elektrodami. Przyłożywszy ich sześć do czaszki umarłego, umocował je elastyczną taśmą. Przykucnąwszy, wyjął z torby trzy pary słuchawek. Nałożył sobie słuchawki na uszy i, wciąż schylony, poruszał gałkami aparatu znajdującego się wewnątrz pokrowca. Jego twarz o zamkniętych oczach przybrała wyraz doskonałego skupienia. Nagle ściągnął brwi, nachylił się jeszcze niżej, przytrzymał ręką gałkę, po czym gwałtownie zdjął słuchawki.<br>- Kolego Nygren - powiedział jakimś dziwnym głosem. Mały doktor wziął od niego słuchawki.<br>- Co?... - prawie bez tchu, drżącymi wargami wyszeptał Rohan. Aparat nazywał się "<orig>opukiwaczem</> grobów", przynajmniej w pokładowym żargonie. U zmarłego, którego śmierć zabrała niedawno