to on, kiedy Przemknął koto mnie, szpakowaty, uważny, granatowy, za kierownicą piaskowego samochodu. Manewrował jeszcze, wprowadzając samochód do garażu, kiedy stanąłem przy furtce jego domu. Od vrócił się, Też poznał mnie od razu. Ale jak mi się zdaje, także nie dlatego, że się zetknął ze mną przed laty, tylko na skutek tego, że byłem bardzo podobny do ojca. Drzwi do garażu nie zamknął. Już go miałem przy sobie.<br>- Co za przyjemność! - zawołał. - No, nareszcie. Wyglądał pięknie. Włosy miał lekko przyondulowane. Pachniał lawendą. Z kieszeni w marynarce jaśniała mu chusteczka wzorowo. Przez chwilę trzymał mnie za ręce. Potem Położył mi dłonie na ramionach