paniki, walą się na nią, musi uciec Małgorzacie sprzed oczu.<br>Wychodzi do przedsionka, już biegnie, szamocze się z ciężką bramą wejściową, potem schody. Oddech jak w śmiertelnej ucieczce i rosnący w gardle krzyk: niemożliwe! To niemożliwe!<br>Niemożliwe? Brak mi kompetencji, by o dpowiedzieć.<br>Wiem natomiast, że Ada uległa panice na skutek tego samego podejrzenia, które wtrąca w bezsenność i w strach samego Frankera.<br>Nie ma na świecie mędrca, który mógłby już dziś dojść do prawdy. Brak też uczonego, który mógłby wykluczyć prawdę najgorszą. Prawdę, którą można określić specjalistycznym terminem.<br>Trzy obojętne słowa: "powstrząsowy zespół organiczny". Termin brzmi niegroźnie, ale w przekładzie na