Czas zatrzymał się w miejscu, dłuży się w nieskończoność. Nawet nie wiem, jaki dziś dzień tygodnia, a co dopiero mówić o dacie. Wyczerpała się też bateria w moim zegarku i tylko po regularności podawanych posiłków orientuję się, która może być godzina. Nie mam pilniczka ani nożyczek. Moje i tak już słabe, połamane paznokcie obgryzam aż do bólu, do krwi. Siedem nieszczęść w jednej osobie, nic więcej. <br>Któraś to już z rzędu godzina, jak tak siedzę zgnębiona, przepełniona lękiem, raz jeszcze roztrząsając niesprawiedliwość i okrucieństwo swego losu. Nachodzą mnie natarczywe wątpliwości, którym nie jestem w stanie stawić czoła. <br>A jeśli ci wszyscy