moją babkę, nie dalej. Także w ciemność pogrążyły się całe Inflanty i majątek Imbrody. Łapię się na pytaniu, w jakim języku mówili tam chłopi. Pewnie po łotewsku.<br><br><tit> Jędrychowski, Stefan, czyli w Klubie Włóczęgów Robespierre.</> Szliśmy razem po drogach, nizinnych i górskich, i nie brakowało mi uporu, ale kiedy moja wola słabła, a nogi domagały się odpoczynku, Stefan parł naprzód, najoczywiściej samym napięciem woli. Tak samo kiedy garnęliśmy pracowicie, pchając naszą kanadyjkę pod prąd, albo kiedy na nartach robiliśmy podejścia w podwileńskich okolicach, to on nie pozwalał przyznać się sobie, a tym samym mnie, do zmęczenia czy słabości.<br> Wierzyłem w jego przewodzenie