w osobistych sprawach, bo do żołnierza mówił "synku", znał się na ludziach i był w pułku od samego początku. Gdyby sztandar zaginął, a Pawłowski ocalał, toby według wszystkich pułk istniał nadal.<br>- Nasz chorąży - chwalono się w plutonie - spałby w koszarach, gdyby nie to, że czyta i pije.<br>Nawet o tej słabości mówiono nie bez szacunku, jak gdyby pił on inaczej niż wszyscy i mądrość brał prosto z kielicha. Książki rzeczywiście czytał jak żaden oficer, a co do picia, to tego nikt nie widział, bo Pawłowski zawsze był taki sam, już od szóstej w koszarach. Czasami wszakże wpadał w zadumę i częściej