Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
okna. - Nie wiem, kiedy wrócę, ale przyszykuj coś do jedzenia.
- Dobrze...
- I śpij. Może cię obudzę.
- Dobrze - uśmiechnęła się.
*
Odtrącił wyciągniętą rękę żebraka, klnąc pod nosem wszystkich gałganiarzy spod Koguciej Bramy. Starczyło się zatrzymać albo zwolnić tylko na chwilę, by obskoczyli człowieka - starzy i młodzi, z powykręcanymi rękami, zgiętymi karkami, ślepi, beznodzy i ci z pomieszanymi rozumami.
Ban od czasu do czasu kazał grodowym czyścić ulice miasta z żebraków. Uciekali wtedy, a ilu chromych odzyskiwało władzę w nogach, ilu ślepych przejrzało, a niemych przemówiło, tego nikt nie zliczy.
Krew większości tych, co naprawdę nie mogli uciekać, szybko wsiąkała w ziemię. Pod
okna. - Nie wiem, kiedy wrócę, ale przyszykuj coś do jedzenia.<br>- Dobrze...<br>- I śpij. Może cię obudzę.<br>- Dobrze - uśmiechnęła się.<br>*<br>Odtrącił wyciągniętą rękę żebraka, klnąc pod nosem wszystkich gałganiarzy spod Koguciej Bramy. Starczyło się zatrzymać albo zwolnić tylko na chwilę, by obskoczyli człowieka - starzy i młodzi, z powykręcanymi rękami, zgiętymi karkami, ślepi, beznodzy i ci z pomieszanymi rozumami.<br>Ban od czasu do czasu kazał grodowym czyścić ulice miasta z żebraków. Uciekali wtedy, a ilu chromych odzyskiwało władzę w nogach, ilu ślepych przejrzało, a niemych przemówiło, tego nikt nie zliczy.<br>Krew większości tych, co naprawdę nie mogli uciekać, szybko wsiąkała w ziemię. Pod
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego