szatana podszył się pod przyjacielski głos<br>markiza.<br> Szatan był zawsze na usługach Boga, który chciał mnie<br>przedwcześnie wycofać z obiegu, odwołać z tego świata...<br> Mimo jego energicznych wysiłków nie dałem oderwać się od<br>parapetu, z którego czerpałem twardą, nieustępliwą moc, wzmacniając<br>mój opór oporem materii, uczepiony kurczowo drzewa, albowiem ta<br>śliska biała deska, do dziś widać w niej słoje pod złuszczoną farbą, była rodem <br>ze wspaniałego drzewa, które zachowało i przywróciło mi<br>siły wbrew wszelkim prawom entropii i niespodzianym kaprysom boskim!<br> <page nr=177><br> - Chodźże, człowieku! - nalegał markiz.<br> - Nie rozumiesz, że to może się źle skończyć?<br> Wiem.<br> Mam miękkie nogi.<br> Markiz mówi prawdę, bo