Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
zamożnego. Prowadził biuro przemysłowo-handlowe, sprowadzał z Norwegii i Szwecji noże do cięcia buraków cukrowych i dostarczał je cukrownikom na Ukrainie.

W gościnnym jego domu żyło się nam dobrze i wygodnie. Bawiłem się gazowym oświetleniem, psując koszulki w lampach; z upodobaniem opróżniałem syfony z wodą sodową, zastępującą nowosokolnicki kwas chlebowy; ślizgałem się po froterowanych posadzkach...

W pogodne jesienne niedziele wuj zabierał wszystkie dzieci na wycieczki; raz kolejką do Wilanowa, innym znów razem do Łazienek, gdzie na jeziorze woził nas łódką.

Najchętniej jednak jeździłem konnym tramwajem i wraz z innymi zbierałem zużyte bilety tramwajowe, gdyż za sto takich biletów "człowiek ubogi" dostawał obiad
zamożnego. Prowadził biuro przemysłowo-handlowe, sprowadzał z Norwegii i Szwecji noże do cięcia buraków cukrowych i dostarczał je cukrownikom na Ukrainie.<br><br>W gościnnym jego domu żyło się nam dobrze i wygodnie. Bawiłem się gazowym oświetleniem, psując koszulki w lampach; z upodobaniem opróżniałem syfony z wodą sodową, zastępującą nowosokolnicki kwas chlebowy; ślizgałem się po froterowanych posadzkach...<br><br>W pogodne jesienne niedziele wuj zabierał wszystkie dzieci na wycieczki; raz kolejką do Wilanowa, innym znów razem do Łazienek, gdzie na jeziorze woził nas łódką.<br><br>Najchętniej jednak jeździłem konnym tramwajem i wraz z innymi zbierałem zużyte bilety tramwajowe, gdyż za sto takich biletów "człowiek ubogi" dostawał obiad
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego