Lonio w bufecie dworcowym stacji Lida. Nobliwa pani w średnim wieku, królująca za monumentalną dębową ladą, napełniała nasze "literatki" z taką godnością i nabożeństwem, jakby to była czysta "przenajczystsza", a nie zwykła czyściocha. Do tej "przenajczystszej" zamówił Lonio, czego mu nie zapomnę do kresu dni moich, paszteciki przenajpasztetowsze. Stacja Lida słynęła, jak się potem przekonałem, z tych pasztecików i, ilekroć zawiadowca gwizdkiem i chorągiewką dawał znak odjazdu, z bufetu wybiegali tłumnie podróżni z nadgryzionymi pasztecikami w dłoniach. Lonio był dziwnie odporny na działanie alkoholu, jeżeli pominiemy fakt, że się lekkomyślnie oświadczył pani bufetowej. Pamiętam jeszcze, że mu odmówiła, na szczęście, bo