za nimi, gdy się obijali o ściany i latarnie, a wlekli do jakiegoś celu, który, doprawdy, niewart był ich fatygi. Płakał w głębi siebie, w tajnikach duszy, wspominając złote, iście anielskie dzieciństwo swoje...W dnie przedsabatowe zakradał się do długich "gościnnych dworów", gdzie sprzedawano koszerne zapasy, jarzyny, warzywa, <page nr=321> mięso i smakołyki. Miał tam widowisko pełne przedziwnego humoru, niestrzymanego śmiechu, a zarazem głęboko ponure. W tych miejscach panował <orig>chargot</>, wrzask, niemal huk, wywołany przez handel na modłę ściśle żydowską. Nabywcy i sprzedawcy ochłapów mięsa, kawałków gęsi, nóg, łbów, szyj, dziobów, skrzydeł, śledzi, kartofli, odkrajanych cząstek pomarańcz, cukierków i owoców - skakali sobie do