i łzy buchnęły mi do oczu. Zaczął się śmiać, jakby<br>wtórując temu dławiącemu mnie kaszlowi, i ni to pytał, ni stwierdzał,<br>haroszaja krupczatka? Tak toczno, haroszaja. Potaknąłem mu, że<br>haroszaja, choć nie mogłem wciąż w płucach dostać dna. A on dalej się<br>śmiał, rzucił niedopałka w lej i jeszcze się śmiał. Nagle wstając<br>powiedział:<br> - Nu, ładno. - Zarzucił mieszek na plecy, obciągnął bluzę, furażerkę,<br>poprawił pepeszę na piersiach. - A tiepier na Berlin - tymi słowami<br>zawsze się żegnał, kiedy wychodził na front, był bowiem łącznikiem<br>między frontem a zapleczem. - A tiepier na Berlin, babuszka - oddając<br>babce garnek po wypitym mleku, bo za każdym