Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
z naturą, z wodą, nieboskłonem i wypełniającymi go gwiazdami, z szumem wiatru. To wszystko było dotąd utraconym rajem.
My, mieszkańcy miast, nawet nie czujemy, jak wiele nam zabrano. Nawet w Kalifornii trzeba się wybrać w wysokie góry, aby widzieć znów gwiazdy świecące tak, jak świeciły za naszego dzieciństwa - jasno, ostro, śmiało.
To jest nasz utracony świat. Dziś, gdy na niebie świecą neony, a pieśń wiatru zastąpił big-beat, sami nie wiemy, na co się skazaliśmy.



Wszystko to w chwiejbie, w nerwach, w bólu. Najgorsze, że z każdym obrotem owego diabelskiego ogona wiem coraz pewniej, że trzeba skapitulować. Jeszcze raz, jeszcze jeden
z naturą, z wodą, nieboskłonem i wypełniającymi go gwiazdami, z szumem wiatru. To wszystko było dotąd utraconym rajem.<br> My, mieszkańcy miast, nawet nie czujemy, jak wiele nam zabrano. Nawet w Kalifornii trzeba się wybrać w wysokie góry, aby widzieć znów gwiazdy świecące tak, jak świeciły za naszego dzieciństwa - jasno, ostro, śmiało.<br> To jest nasz utracony świat. Dziś, gdy na niebie świecą neony, a pieśń wiatru zastąpił big-beat, sami nie wiemy, na co się skazaliśmy.<br><br>&lt;gap reason="sampling"&gt;<br><br>Wszystko to w chwiejbie, w nerwach, w bólu. Najgorsze, że z każdym obrotem owego diabelskiego ogona wiem coraz pewniej, że trzeba skapitulować. Jeszcze raz, jeszcze jeden
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego