przypochlebnie rzekła pani Linsrumowa, spojrzawszy znacząco na listonosza, który dyszał ciężko, zlizując z warg wielkie i słone krople potu. Polek odrzucił brązowy sztywny papier. Oczom przytomnych temu wydarzeniu ukazało się szare kartonowe pudełko, ani za duże, ani za małe, w sam raz takie, żeby pomieścić mogło aparat fotograficzny.<br>- No, dalej, śmiało - przynaglał zdenerwowanym szeptem pan Pieślak.<br>- Boże mój kochany... Na co ty czekasz, przeklęty? Polek otworzył pudełko. Wewnątrz leżało następne, bardzo błyszczące, całe w kolorach i dużo mniejsze.<br>- Jeśli to aparat, to dla dzieci - rzekł słabym głosem listonosz. Polek także w tej chwili zwątpił. Wstrzymawszy oddech, jednym gwałtownym ruchem rozerwał barwne