Typ tekstu: Książka
Autor: Bojarska Teresa
Tytuł: Świtanie, przemijanie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1980
Co rano wędrował noga za nogą do Byczyny na cmentarz, wracał o wieczorze. Ludzie dziwili się, współczuli, ganili. Niestary jeszcze, babę mógłby brać, gospodarzyć. Widać zgłupiał w obozie. Wkrótce przestano się nim zajmować.
Przyjechał Michał Ocimek. Ubrany z miejska, student, w aksamitnej czapce. Ważny. Już nie miano do niego dawnej śmiałości.
Surmowie pakowali się. Nie wiedzieli, dokąd wyjadą. Czekali na oficjalne skierowanie. Surma, zmęczony bezczynnością i niewiedzą, kilkakroć jeździł do powiatu do zarządu PNZu. Najmował furmankę, prosił się, żeby go podwieźć. Taki pan, co rozkazywał i ludzi karcił. Ano, jakże się to obróciło na korzyść jednym, na wstyd drugim. Widać źle
Co rano wędrował noga za nogą do Byczyny na cmentarz, wracał o wieczorze. Ludzie dziwili się, współczuli, ganili. Niestary jeszcze, babę mógłby brać, gospodarzyć. Widać zgłupiał w obozie. Wkrótce przestano się nim zajmować.<br> Przyjechał Michał Ocimek. Ubrany z miejska, student, w aksamitnej czapce. Ważny. Już nie miano do niego dawnej śmiałości.<br> Surmowie pakowali się. Nie wiedzieli, dokąd wyjadą. Czekali na oficjalne skierowanie. Surma, zmęczony bezczynnością i niewiedzą, kilkakroć jeździł do powiatu do zarządu PNZu. Najmował furmankę, prosił się, żeby go podwieźć. Taki pan, co rozkazywał i ludzi karcił. Ano, jakże się to obróciło na korzyść jednym, na wstyd drugim. Widać źle
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego