przypadku. Dostaliśmy kiedyś zaproszenie do poselstwa sowieckiego, miało się odbyć przyjęcie na cześć pisarza sowieckiego, który tu zjechał. Diabli mi nadali myśl, żeby i ją wziąć ze sobą, żonę moją. Ano, wystroiła się i poszliśmy. Z początku było wszystko dobrze, ale w pewnej chwili wydało jej się, że kawior jest śmierdzący. I narobiła tak potwornej awantury, że miałem zamiar po tym wszystkim strzelić sobie w łeb. Powiadam wam, że skandal, jaki tam zrobiła, przechodzi ludzkie pojęcie. Pyrgnęła całą salaterką tego kawioru o ziemię, obryzgując gorsy zebranych tam dygnitarzy, po czym nawymyślała sekretarzowi poselstwa w najokropniejszym rosyjskim języku - ach, Boże, jak ona