obywateli, utrzymujących się z t.z.w. "synekury". W Towarzystwie Kredytowym na Czackiego miał piękny gabinet, w którym nic absolutnie nie robił poza czytaniem gazet. Godziny "urzędowania" też miał arcydogodne. Mama, roztaczając kiedyś przede mną zalety stryjenki, jako żony, mówiła: "Kiedy Henio szedł do pracy na dziesiątą rano, miał już śniadanie przez nią własnoręcznie przygotowane. A, kiedy wracał o pierwszej po południu, Heniowa spotykała go, śliczna i pięknie ubrana w Alejach." Niestety, stryj nie odpłacał stryjence tej tkliwości podobnym uczuciem. Do sędziwej starości, ba do śmierci nawet, wikłają się w przeróżne romanse, zawsze zresztą bogaty. Zupełnie nie mam pojęcia skąd się