potem mogłem spotkać się z Janką na ławce koło drzewa.<br>Gdy znalazłem się w tej niewoli u Maca i Vilberta, gmach szkolny, przemieniony na obóz dla wartościowych i interesujących ludzi różnych nacji, wydawał mi się jakąś obszerną przestrzenią wolności, pełną przeróżnych możliwości. Patrzyłem z zazdrością na ludzi wolnych, którzy po śniadaniu mogli, nie skrępowani cudzą wolą, udać się albo na podwórko, albo pograć w karty, przespacerować się po korytarzu czy też wyglądać przez okno i dowiedzieć się, co służąca z przeciwległego domu zakupiła na targu na <page nr=237> obiad. Pocieszałem się jednakowoż, że tymi paroma dniami niewoli okupuję sobie prawo do wolności, której