Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
znajdowały jakoś drogę do padliny - ciągnął - i żarły ją, i stawały się coraz większe i tłustsze, aż w końcu i one zawisały na hakach z rozpłatanymi brzuchami, i psy, które przeżyły pogrom, jadły ich wnętrzności, a psie skóry stary Baszkir Talip wraz z żoną Gulbadar zbierał i garbował, i starannie sortował: co puszystsze na rękawice dla oficerów i generałów, i marszałków, te inne - liche, o rzadkim włosiu - dla zwyczajnych sołdatów, bojców, a coraz to ich ubywało: wysyłano ich na front, który zbliżał się do nas niebezpiecznie...
a ja pomyślałem, że ich, Albina i jego rodzinę, szczęśliwych w nieszczęściu, tak jak i
znajdowały jakoś drogę do padliny - ciągnął - i żarły ją, i stawały się coraz większe i tłustsze, aż w końcu i one zawisały na hakach z rozpłatanymi brzuchami, i psy, które przeżyły pogrom, jadły ich wnętrzności, a psie skóry stary Baszkir Talip wraz z żoną Gulbadar zbierał i garbował, i starannie sortował: co puszystsze na rękawice dla oficerów i generałów, i marszałków, te inne - liche, o rzadkim włosiu - dla zwyczajnych sołdatów, bojców, a coraz to ich ubywało: wysyłano ich na front, który zbliżał się do nas niebezpiecznie...<br>a ja pomyślałem, że ich, Albina i jego rodzinę, szczęśliwych w nieszczęściu, tak jak i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego