Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
tym, co wychodzili ze szpitala po skończonej kuracji.
Nadmiar łaski, w końcu niespodziewanej, przyćmił trochę moje
władze umysłowe.
A przecież szło mi o to, czy on wie, że jestem niedoszłym
mordercą.
W każdym razie tkwiły we mnie takie instynkty.
I czy uświadomił ten fakt mojej żonie?
To przede wszystkim pragnąłem spenetrować.
No i jakie będą tego skutki?
Czego właściwie, jakiej klątwy, mogę się za to spodziewać.
Lecz w swoim szczurzym popłochu nie mogłem mu dalej wybiec
naprzeciw, niż zjawiając się przed jego obliczem.

Niechaj on uczyni, co należy.
W końcu dostał do ręki granat.
Albo niech eksploduje bez żadnej jego fatygi
tym, co wychodzili ze szpitala po skończonej kuracji.<br> Nadmiar łaski, w końcu niespodziewanej, przyćmił trochę moje<br>władze umysłowe.<br> A przecież szło mi o to, czy on wie, że jestem niedoszłym<br>mordercą.<br> W każdym razie tkwiły we mnie takie instynkty.<br> I czy uświadomił ten fakt mojej żonie?<br> To przede wszystkim pragnąłem spenetrować.<br> No i jakie będą tego skutki?<br> Czego właściwie, jakiej klątwy, mogę się za to spodziewać.<br> Lecz w swoim szczurzym popłochu nie mogłem mu dalej wybiec<br>naprzeciw, niż zjawiając się przed jego obliczem.<br> &lt;page nr=189&gt;<br> Niechaj on uczyni, co należy.<br> W końcu dostał do ręki granat.<br> Albo niech eksploduje bez żadnej jego fatygi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego