Typ tekstu: Książka
Autor: Orłoś Kazimierz
Tytuł: Niebieski szklarz
Rok: 1996
Widziałem wyraźnie żółtawą brodę, duży nos. Rękawy koszuli miał
podwinięte. Patrzył na nas.
Jedną rękę położył na pniu olchy. Chciałem do niego krzyknąć, zamachać,
ale zawahałem się, pamiętam.





- Tato, pan Słoma - powiedziałem szeptem.
Ojciec ocknął się z zamyślenia. Patrzył w przeciwną stronę -
siedział tyłem do brzegu. Pokazałem to miejsce. Nie śpiesząc się
poruszył wiosłami i obrócił ponton. Teraz ja siedziałem tyłem do pana
Słomy - ojciec przodem.
- Gdzie - zapytał po chwili. - Co ty mówisz?
Obejrzałem się. Nikogo nie było. Ale przecież stał pod olchami.
Jedną rękę trzymał na pniu. Gdzie się podział? Znów wytężyłem wzrok.
Tylko mgła, ciemne gałęzie.
- Podpłyń tam - poprosiłem. - Tu
Widziałem wyraźnie żółtawą brodę, duży nos. Rękawy koszuli miał<br>podwinięte. Patrzył na nas.<br>Jedną rękę położył na pniu olchy. Chciałem do niego krzyknąć, zamachać,<br>ale zawahałem się, pamiętam.<br><br><br><br><br>&lt;page nr=185&gt;<br> - Tato, pan Słoma - powiedziałem szeptem.<br> Ojciec ocknął się z zamyślenia. Patrzył w przeciwną stronę -<br>siedział tyłem do brzegu. Pokazałem to miejsce. Nie śpiesząc się<br>poruszył wiosłami i obrócił ponton. Teraz ja siedziałem tyłem do pana<br>Słomy - ojciec przodem.<br> - Gdzie - zapytał po chwili. - Co ty mówisz?<br> Obejrzałem się. Nikogo nie było. Ale przecież stał pod olchami.<br>Jedną rękę trzymał na pniu. Gdzie się podział? Znów wytężyłem wzrok.<br>Tylko mgła, ciemne gałęzie.<br> - Podpłyń tam - poprosiłem. - Tu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego