wszystkie niezbędne wstępy, wyjaśnienia i okoliczności, ale w końcu szczęśliwie dobrnęli do samej sentencji uchwały, po czym nastało długie i bardzo dla wszystkich męczące milczenie. Lewandowski myślał i myślał z ciężko opuszczoną głową, z zamkniętymi oczami, że prawie nie widzieli jego twarzy. Kiedy wreszcie ją podniósł, zobaczyli dwie łzy powoli spływające po chudych policzkach "Ignaca".<br> Podziękował i zgodził się wrócić do jakiejkolwiek pracy na "Anzelmie". Ale pod jednym warunkiem: że tak samo. Nie zrozumieli, więc wyjaśnił: może wrócić na "Anzelma" tylko tak, jak go opuścił. Jeszcze bardziej nie rozumieli, więc wreszcie wprost im powiedział, że na taczkach. Popatrzyli po sobie, zastanowili