pochód.<br>- Znam go, poseł komunista - powiedział malarz - obiecał ich bronić...<br>Istvanowi wydało się, że pośród deputowanych dostrzegł znajomą twarz, żółtawą, bez wieku, mecenasa Czandry, wokół niego skupili się dyskutując inni, z wolna wchłonął wszystkich wielki gmach z różowego kamienia.<br>- Dobroczyńca - Terey uśmiechnął się cierpko - ten się nimi zaopiekuje.<br>Rzeka kobiet spływała nieskładnym, mieniącym się korowodem. Śpiewy gdzieniegdzie podjęte przenikały się, melodie tłumiły wzajemnie, rósł hałas i brzęczenie instrumentów, tylko powtarzające się błagalne wołanie dudniło w mroku, jednak nie mogło przeniknąć grubych murów, za którymi zapadną decyzje.<br>Zeszli na trawnik. Przed nimi drobnym krokiem, suwając stopami, szli w rzędach ślepcy, skrajne szeregi