skórze przechodziły. Mówiło się wtedy, nie płacz, bo i Kruczek płacze.<br> Za to w tych nielicznych chwilach radości robiło się w domu pełno<br>Kruczka, skakał, biegał, od wujka Władka do wujka Stefana, od dziadka<br>do babki, od matki do wujenki Jadwini, od wujenki Marty do ojca, do<br>mnie. Chwytał za spodnie, za spódnice, udawał, że gryzie. Wyciągał spod<br>łóżek, co tylko tam znalazł, buty, łapcie, onuce, skarpety, pończochy,<br>włóczył to po izbie, tarmosił, warczał, jakby coś żywego to było, i<br>nieraz tak się rozgorgolił, że nie dawało się inaczej przywołać go do<br>porządku, tylko trzeba go było na dwór wyrzucić. Kiedyś