idę do łóżka. Jestem rozsądna. (W końcu.) Nikogo nie zabiłam. Nieźle, jak na pierwszy dzień.<br><br><tit>dzień +1: papierosy 0, plasterki 40 mg, Nicorette 4, winko 3, drinki 0, sport 3 godziny</><br><br>Pierwsza myśl po przebudzeniu: przestałam palić. Patrzę na zegarek: minęły 32 godziny i 38 minut. Wczorajsze wyczyny sportowe zabiły sportsmenkę. Na szczęście umiem jeszcze czytać: "Lewiatan" Paula Austera, "Miłość i cienie" Isabel Allende, "Godziny" Michaela Cunninghama. Odkrywam, że chęć zapalenia papierosa układa się sinusoidalnie. Inaczej to sobie wyobrażałam: niepohamowana i potworna potrzeba, łagodniejąca po wielu tygodniach, a nawet miesiącach. Tymczasem ta nieubłagana potrzeba szybko słabnie, a w końcu znika. Z