do siostrzenicy, które przetrwało lata. Nieznane przyciąga, intryguje... Ale może była niesprawiedliwa, Suzanne zastępowała przecież Karolinie Lechickiej matkę i opłakiwała ją potem jak jedyną córkę do końca swojego życia. Teraz były razem... <br>Słońce schowało się za rząd topól rosnących na skraju cmentarza, a to oznaczało, że pora wracać. Miała przecież spory kawał do stacji, jeżeli się nie pospieszy, może nie zdążyć na ostatni pociąg podmiejski. Musiałaby wtedy czekać na osobowy, który przejeżdżał tędy około dziesiątej wieczorem. Żaden z dalekobieżnych pociągów pospiesznych nie zatrzymywał się we Wrzosowie. Ruszyła aleją w stronę furtki, mając przed sobą swój wiotki, wydłużony cień. Pomyślała, że jest