już jest świat, nic na to poradzić nie można. No, nie płacz... ludzie się patrzą. Ach, jaka ty jesteś... Będę pisał, przyjadę... - dźwignął walizę i pociągnął Helę za sobą. - Chodź już, dziesięć minut tylko <page nr=255>.<br>Tuż za mostem skręcili na schody prowadzące na plac dworcowy i przyspieszyli kroku, nie z obawy spóźnienia się na pociąg, lecz z podświadomej chęci jak najszybszego pokonania przeszkody, podobnie jak to robi człowiek brnący w zaspach śnieżnych lub wydmach piaszczystych na krótkiej przestrzeni. Dotarłszy przez ciżbę do poczekalni, Roman złożył walizę i pakunek u stóp Heli.<br>- Przepraszam cię, bądź tutaj, ja pójdę po bilet. Po upływie paru