Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Rzeczpospolita
Nr: 11.09
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
lekko przegniłe winogrona, nad którymi krąży rój much. Obok starszy mężczyzna piłą tnie kości wołu, a jego kolega wyciska krew z olbrzymiej wołowej wątroby.
Na bazarze jest pełno śmieci, krew miesza się z piaskiem, lata pierze zarzynanych kur. Woń zgnilizny jest silniejsza od zapachu małych placków z nadzieniem migdałowym, które spożywa się na wieczornych ucztach w okresie ramadanu. Droga z głównego meczetu Al-Kabir, którą musiałby przejść kondukt żałobny do cmentarza Szejk Jusuf, prowadzi właśnie przez uliczki targowe. Gdy trwa handel, osiołek ciągnący wózek z bakłażanami i dyniami ledwo się tamtędy przeciska. Nawet bez straganów dwa samochody miałyby kłopoty z mijaniem
lekko przegniłe winogrona, nad którymi krąży rój much. Obok starszy mężczyzna piłą tnie kości wołu, a jego kolega wyciska krew z olbrzymiej wołowej wątroby.<br>Na bazarze jest pełno śmieci, krew miesza się z piaskiem, lata pierze zarzynanych kur. Woń zgnilizny jest silniejsza od zapachu małych placków z nadzieniem migdałowym, które spożywa się na wieczornych ucztach w okresie ramadanu. Droga z głównego meczetu &lt;name type="place"&gt;Al-Kabir&lt;/&gt;, którą musiałby przejść kondukt żałobny do cmentarza &lt;name type="place"&gt;Szejk Jusuf&lt;/&gt;, prowadzi właśnie przez uliczki targowe. Gdy trwa handel, osiołek ciągnący wózek z bakłażanami i dyniami ledwo się tamtędy przeciska. Nawet bez straganów dwa samochody miałyby kłopoty z mijaniem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego