latarkę. Co prawda, schronisko korzystało z własnej rezerwowej elektrowni wodnej, ale stan wody na razie był niewielki i jej wydajność także.<br>Wiatr uderzył koło siódmej wieczór, ostro, bez uprzedzających słabszych podmuchów, od razu z siłą huraganu. Ze źle zamkniętego okna któregoś z pokoi posypały się odłamki szkła. Pracownicy rozbiegli się sprawdzić pozostałe, Michał wpuścił do środka wyjącego Burka w obawie, by nie uderzyło go przewracające się drzewo. W środku pies się uspokoił, ale strzygł uszami i jeżył sierść przy każdym mocniejszym porywie wiatru. Światło zgasło po godzinie, telefon nie działał, kilkoro turystów, mieszkających w schronisku zeszło, podobnie jak cały personel do