katastrof nie robiono zbyt wielkiego problemu. Odczuwało się atmosferę, jakby chciano je ukryć, jakby komuś szczególnie zależało, aby wypadkom tym nie nadawać rozgłosu. Zwykle przecież w takich sytuacjach wprost drobiazgowo odtwarzano przebieg całego lotu uległej wypadkowi maszyny, skrupulatnie analizowano sytuację radiolokacyjną, warunki atmosferyczne, nie wspominając już o wprost aptekarskim badaniu sprawności techniki lotniczej. Kontrolerzy przestrzeni powietrznej przyzwyczajeni byli do długich, męczących "spowiedzi", do składania długotrwałych, monotonnych wyjaśnień i pisemnych oświadczeń. Ale o tych ostatnio zaistniałych zdarzeniach - zgodnie zresztą z najprawdziwszą prawdą - nie potrafili niestety powiedzieć nic konkretnego, może poza tym jedynie, że tych maszyn nie obserwowali na ekranach swoich radiolokatorów. Po