w wielkich oczach, w rozszerzonych<br>źrenicach.<br> Raptem zadrżały mu wargi, głowa, drżał na całym ciele pod<br>lśniącym czarnozłotym pasiakiem.<br> Twarz miał tak odmienioną, że zrobiło mi się niedobrze.<br> Sam poczułem raptowny lęk, pełznął od markiza i lepił się do<br>mnie.<br> Na moich oczach rosło coś potwornego, zgroza, której nie umiałbym<br>sprostać...<br> Porwałem go za ramiona i wołając potrząsałem z całych sił: -<br>Kogo pan masz na myśli? Lekarzy? Nasze pielęgniarki? Kogo pan masz na<br>myśli?!...<br> Oczywiście nie był w stanie mi odpowiedzieć.<br> Znalazł się w mojej mocy, gdyż ogarnął mnie, scherlałego, niesamowity przypływ <br>energii.<br> Tak nim trząsłem, że głowa markiza telepała się