Typ tekstu: Książka
Autor: Kowalewski Włodzimierz
Tytuł: Powrót do Breitenheide
Rok wydania: 1998
Rok powstania: 1997
nieco, był bardziej wylewny. - Tu ludzie ciemni, do wszystkiego dorobią nie wiadomo jakie historie. Wystarczy, że koń poniesie, piorun trzaśnie w drzewo, już widzą diabły, masonów i Bóg wie co.
- Sam pan gadałeś "stamtąd, nie daj Boże" - nie dawał za wygraną Chabot, a gorzka wódka, o której gospodarz mówił, że sprowadza ją z Litwy, miło rozgrzewała wnętrzności.
- Czy pan nie szpieg jaki, panie? - łypnął oczami podejrzliwie gospodarz. - Ludziska zawsze wymyślą... To przez to sanatorium w lesie. Takie samo jak w Nieden, tylko że kawał ziemi przy nim ogrodzony i wacha pilnuje. Ja sobie myślę, że to urzędnicy najjaśniejszego pana przyjeżdżają, żeby
nieco, był bardziej wylewny. - Tu ludzie ciemni, do wszystkiego dorobią nie wiadomo jakie historie. Wystarczy, że koń poniesie, piorun trzaśnie w drzewo, już widzą diabły, masonów i Bóg wie co.<br>- Sam pan gadałeś "stamtąd, nie daj Boże" - nie dawał za wygraną Chabot, a gorzka wódka, o której gospodarz mówił, że sprowadza ją z Litwy, miło rozgrzewała wnętrzności.<br>- Czy pan nie szpieg jaki, panie? - łypnął oczami podejrzliwie gospodarz. - Ludziska zawsze wymyślą... To przez to sanatorium w lesie. Takie samo jak w &lt;name type="place"&gt;Nieden&lt;/&gt;, tylko że kawał ziemi przy nim ogrodzony i wacha pilnuje. Ja sobie myślę, że to urzędnicy najjaśniejszego pana przyjeżdżają, żeby
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego