sprzątnął stolik.<br><page nr=38> - Jak Inżynier będzie miał mniej dochodu od nas, to raz, wyrzuci tę siknę, a dwa... no co, zdecydowałeś się pan?<br>- Cóż ja mam wobec pana - rzekłem beznadziejnie. - Wszystko wpakowaliśmy w bimber. Wie pan, jak to jest; trochę książek się kupiło, trochę łachów, i tak. Papier też kosztował.<br>- A sprzeda pan chociaż te wiersze?<br>- Nie wiem, czy sprzedam. Nie pisałem na sprzedaż. To nie cegła dziurawka ani nie smoła - odparłem urażony.<br>- Jeżeli dobre, to powinni kupować - rzekł ugodowo kierownik pogryzając bułkę. - Zbierzesz pan te parę tysięcy do spółki. Pan masz dobry łeb.<br>Stara zajadała powoli, ale z apetytem. Złoty, masywny