tego, co wiem - a przecież miasteczko jest małe i wie się wsystko - są to przeważnie dzieci z rodzin zagrożonych albo już uzależnionych.<br> Próbujemy wychodzić na zewnątrz: nawiązaliśmy kontakty z policją, chcemy, żeby zdawali sobie sprawę, że często mają do czynienia z alkoholikami. Współdziałamy z opieką społeczną, oni mają dobry wywiad środowiskowy i jeśli trzeba, przeprowadzają rozmowę o problemie alkoholowym. Ostatnio po takiej rozmowie z jednej rodziny i mąż, i żona poszli na oddział odwykowy, już pół roku nie piją, przychodzą do "Nadziei" na grupę AA i na różne imprezy.<br> Myślę, że gdyby nam "Nadzieję" rozwiązali albo zabrali, próbowałbym zrobić coś takiego