zamiecią, list dostałem od Wandy, że tęskni okropnie, że blada przesiaduje w hotelowym oknie, wykorzystując więc zawodowe racje, udałem się w oficjalną delegację, miałem przyjechać dopiero za trzy tygodnie, lecz chciałem się zachować wobec żony miodnie, pocieszyć kochaną, co z dala od domu nie ma do kogo przytulić główki ni sromu". Powoli ściągnął inżynier krawat, a mówił przy tym "do hotelu wszedłem i pieszczot złakniony pędzę do numeru mojej zacnej żony, w numerze jej nie ma, a przecież dziesiąta została wybita przez straże na rontach, koleżanka Wandy, co w łożu spoczywa, powiada mi wtedy, że Wanda nie bywa w hotelu na