nocy, to jutro. Pojutrze. Czy nie powinnam była zostać przy nim, rozerwać szmaty, choćby się bronił, ciąć, opatrzyć? Czy zrobiłam wszystko, co możliwe? Ulga, że go podrzucili, oddali własnemu plemieniu, może i rodzinie, oskarża. Leczenie tutaj powinno być gwałtem. Kobiety kołyszące naczynia z zarzewiem jak przed wiekami, mężczyźni strzegą wędrującego stada z włóczniami w ręku... Może nawet są szczęśliwi, wystarczy tylko uznać, że takie właśnie życie jest jedynie dostępne, nieuniknione jak los. Czy nie wszystko jedno, jak się umiera? Przejdzie się czarną furtą, samotnie, wymykając z ramion, które by chciały zatrzymać. Czy warto się tu wiązać, czepiać kurczowo, szamotać? Może ten