się walk, jednakże wkrótce zasypialiśmy znowu, w czym swój niemały udział miało miarowe kołysanie się statku,<br>a kiedy na śniadanie podano nam porridge, bez wahania odstawiłem talerz - nie wezmę tego do ust, nie znosiłem tych rozmaitych kaszek od wczesnego dzieciństwa, choć wtedy pod groźbą użycia trzepaczki lub ścierki (bo nasza stanowcza mama nie żartowała, jeśli się jej sprzeciwiano, i nie raz, nie dwa razy dostałem od niej w skórę!) musiałem jeść poranny grysik na mleku, zadowoliłem się chlebem i margaryną, dżemem i serem, i sztucznym miodem, i jajecznicą z proszku, bo na angielskich statkach obowiązywało racjonowanie i o mięso oraz wędliny