sam siedzieć - zapraszała go Fejga - chodź na rybę. Dobra ryba, słowo daję, i Ewa się ucieszy.<br>To było oczywiście grzeczne kłamstwo z jej strony, bo Ewa niczym się cieszyć nie mogła. Życie od dziecka gniecione i lżone wyżęło ją z uczuć poza nienawiścią do tego, co jest, żyła przyszłością, bardzo stara mimo dwudziestu paru lat, z wiecznym braniem wszystkiego na rozum, na rozum chłodny i z sekciarska sam w sobie zamknięty.<br>Nie, zapraszając w szabas Szczęsnego na obiad Fejga po prostu chciała skrępować Ewę, żeby przez wzgląd na gościa mniej dawała ojcu odczuć, jak się dla niego poświęca asystując przy podobnej