które ją wpuściły, domowi i Dominice. Nawet <br>ojcu, który dla tych, szeroko teraz otwartych, drzwi, dawno, szesnaście <br>lat temu, zatrzasnął głośno drzwi inne, w innym <br>domu, stojącym na szczycie góry, skąd dziś przyszła <br>babka.<br> - Nic się nie zmieniło, nic... - słyszy <br>Dominika z kąta, gdzie babka usiadła ostentacyjnie ostrożnie <br>na brzeżku starego fotela. Tam, a nie na odsuniętym <br>dla niej od stołu krześle. Dominika wie, czemu babka wybrała <br>fotel. Widać z niego schody na stoku góry i każdego, <br>kto by na nich stanął.<br>- ...ta sama szarość - ciągnie babka. - Chłód <br>i wilgoć bez słońca. Nic się nie zmieniło - powtarza.<br>- My nie lubimy zmian