że na oczy nie widział, czy mu płacą,<br>czy nie. Jeden płacił, a w drugim nawet sumienie nie drgnęło. Nie<br>widziałam? Widziałam.<br> Stanęliśmy nad brzegiem przy promie, a jeszcze nie zdążyliśmy się<br>rozejrzeć, gdzie przewoźnik, gdy od pobliskiego krzaka wikliny doszedł<br>nas jego podchrypiały głos:<br> - Mieliście szczęście. - Leżał na jakiejś starej kapocie, z rękami<br>podłożonymi pod głowę, i wpatrywał się w niebo, na nas nawet nie<br>zerknąwszy. - O, mieliście szczęście.<br> - A bo co? - wyrzuciła matka z nadzieją w głosie. - Może buta ktoś<br>znalazł?<br> - Buta? Nie, tylko miałem już jechać na tamten brzeg. O, i kukuruźnik<br>na niebie mnie zatrzymał. Leci, a