w wieku, gdy się odkrywa ze wstydem, że tak późno, iż ogromna większość ludzi to idioci, jak również, że należy udawać przed samym sobą, że tak nie jest.<br> Przyjechał Leszek Kołakowski... po dwudziestu latach. I od razu obnażył naszą prowincjonalność. Otaczał go tłum rodzimych intelektualistów, jak niegdyś w afrykańskich wioskach starszyzna otaczała białego, nie dopuszczając do tak godnego przybysza osób niedomytych i o złych manierach. Nie uchronili jednak filozofa przed błędem, którego nie musiał popełnić. Otóż pewnego dnia zadzwonił do niego funkcjonariusz MSW prosząc dosyć kategorycznie, aby przybył na Rakowiecką. Groził łagodnie wydaleniem z kraju. Nie wiem, co pomyślał filozof, ale